piątek, 27 sierpnia 2010

Ludzie

„Żyjemy razem z innymi. Z tego powodu, wiedza o samym sobie została całkowicie zapomniana. Wiemy coś o sobie, ale dowiedzieliśmy się tego pośrednio – przez innych. To dziwne, absurdalne, że inni mówią nam jacy jesteśmy. Jakąkolwiek tożsamość ze sobą nosimy została nam ona dana przez innych, nie jest prawdziwa, to tylko przyporządkowanie.”
„Książka Sekretów”, Osho (tłumaczenie własne)
***
Czasami dostaję e-maile od czytelników, jedni chwalą, inni wspominają miłe chwile, a jeszcze inni próbują mi wcisnąć jakieś szczepionki. Dostałem również mejla od Czarka. Czarek pisze:
„Drogi doktorze chory-zoncie
Zaglądam czasami na twojego bloga i zastanawiam się dlaczego nigdy nie napiszesz o tym jacy są Indonezyjczycy, czym się od nas różnią i jak spędzają czas. Zamiast tego piszesz na blogu o swoim głupim motorze i kremach nawilżających. Czy możesz napisać normalnie o ludziach tak aby przybliżyć nam bliżej ich kulture i obyczaje?”

To naprawdę mnie zabolało, ale wziąłem się w garść i uznałem, że muszę w jakiś sposób na to odpowiedzieć. Postanowiłem spełnić Czarka prośbę i zdecydowałem, że wezmę pod lupę kilka osób. Oto co z tego wyszło:

Fi czyli Razafindrakoto Tomponandriania Fiankinana (vide Kapela J-rock i nocne życie miasta)– Fi jest Madagaskarką i przybyła do Malang tym samym pociągiem co ja i przez rok studiowaliśmy razem na jednym uniwersytecie. Lesbijka, uświadamiała seksualnie Tajkę Mem (patrz poniżej) i próbowała załatwić od niej seks zabawki kiedy tamta była w Dżakarcie. Uważa, że społeczeństwo indonezyjskie jest bardzo homoseksualne, a widzi to w oczach. Powiedziała mi, że „60% kobiet w Indonezji to lesbijki albo osoby biseksualne i 20% mężczyzn to geje lub bi, co razem daje 80% społeczeństwa homo/bi”. Szaleje oglądając piękne kobiety, ale największą słabość ma do tomboyów, czyli dziewczyn wyglądających jak chłopaki. Nauczyłem ją kilku słów po polsku i teraz płynnie potrafi powiedzieć „Krzysztof Tokarz”, „Weź mnie od razu”(tutaj zawsze dodatkowo macha ramionami) albo „Mój Krzysiu”. Zna jeszcze parę innych słów, ale tamtych nauczyła się tak jakby naturalnie...
W nie do końca znany mi sposób zamieszkała w moim domu za darmo, z czasem zaczęła zapraszać gości by skończyć na wspólnym mieszkaniu w pokoju z trzydziestoletnią indonezyjską lesbijką, która pięć lat temu uciekła od swojego męża na Sumatrze i przyjechała do położonego o ponad 1000 kilometrów na wschód Malang. Do małżeństwa została zmuszona przez rodzinę i obecnie ma na Sumatrze również dwójkę dzieci.(Czy o to Cię satysfakcjonuje Czarku?)

Mem – Tajka, druga i ostatnia z osób z tego samego stypendium na moim uniwersytecie. Potrafi bezceremonalnie wepchnąć mi do ręki woreczek z owocami, a gdy go opróżnię równie bezceremonalnie go wyrwać, żeby wyrzucić do kosza. Przy każdej nadarzającej się okazji karmi mnie. To ona pożyczyła od kolegi ubranie studenckie, które przyodziałem aby dostać zniżkę studencką na prom podczas moich wojaży po Tajlandii (zdjęcie obok). Okazało się, że łatwiej ludzi przekonać, że jestem tajskim studentem (chociaż po tajsku potrafię powiedzieć tylko słoń, lew (nazwy piw), pada deszcz, piękna oraz dlaczego) niż że pochodzę z Antarktydy (vide Na wyspie Bali).

MuzycyGigi, J-Rock’s, Padi - te nazwy przeciętnemu Europejczykowi kojarzą się – jak wynika z przeprowadzonej przeze mnie ankiety – z dokładnie niczym. W Indonezji są to topowe grupy muzyczne, z którymi to mogłem zapoznać się odrobinę bardziej osobiście. O J-Rock’s pisałem już w poście Kapela J-Rock i nocne życie miasta. Jeśli chodzi o Gigi to w czasie ich koncertu zakradłem się razem z Jackiem i Marcinem z tyłu sceny. Zobaczyliśmy napis „Tylko dla pracowników” więc weszliśmy dalej, a następnie zaprzyjaźniliśmy się z ochroniarzami przez co na następne koncerty wpuszczano nas jakby na nas wcześniej czekano. I tak na przykład mogłem również porozmawiać z gitarzystą zespołu Padi, z którego wyglądu można wysnuć wniosek, że zapoznał się chyba ze wszelkimi istniejącymi używkami, w które obfituje trzecia planeta od słońca (która notabene wygrała w rankingu na najlepszą planetę do życia, a w rankingu ogólnym zajęła miejsce w pierwszej trójce).

Ika – kiedy się poznaliśmy miała 28 lat, ale kluczowym czynnikiem tej nieszczęśliwej historii było to, że oboje byliśmy katolikami. Początkowo Ika była fryzjerką Marcina. Kiedy ja potrzebowałem ścinki Marcin zabrał mnie do niej. Wkrótce mieliśmy jakąś większą grupką wyjść razem do kina więc zaprosiliśmy także ją. Ostatecznie wypad nie doszedł do skutku, ale mimo to zacząłem od niej otrzymywać dosłownie dziesiątki kilogramów smsów. Na początku próbowałem na co niektóry z nich odpowiadać, ale z czasem dałem sobie spokój. W międzyczasie na urodziny jako podarek wysłała mi koszulę, a na święta dostałem biblię po indonezyjsku. W sumie trwało to ponad pół roku, z czego przez dwa ostatnie miesiące nie wysłałem ani jednego smsa. W końcu zjawiła się u mnie w domu. Nie było mnie. Za drugim razem opłaciła się moja strategia nie wychylania się, gdy ktoś wali w bramę (nie ma dzwonków do drzwi – gdy ktoś chce wejść to stuka jakimś metalowym przedmiotem o bramę). Na szczęście bramę otworzyła Hania, która poznała Ikę, gdy ta była poprzednim razem i dobrze wiedziała, że po pierwsze na Ikę trzeba uważać, a po drugie, że jestem w swoim pokoju. Hania okłamała ją, że gdzieś wyszedłem ze swoją dziewczyną i mnie nie ma. Wkrótce dostałem smsa, że jestem taki jak wszyscy i okłamuję dziewczyny. Nie zniechęciło to Iki do kontynuacji wysyłania raz na jakiś czas w postaci smsa cytatów z biblii.

Jaś – imię zmienione, tłumaczenie własne na podstawie tego co „Jaś” sam o sobie napisał:
Lat 0: Mały Jaś ostatecznie przychodzi na świat po jedenastu miesiącach w łonie jego mamy. To mogło być śmiertelne! Nawet teraz Jaś nie rozumie dlaczego jego mama nie chciała poddać się cesarskiemu cięciu.
(...)
Lat 7: Każdy chłopiec gra w piłkę, ale Jaś jest szczęśliwy ze swoją lalką Barbie. Rodzina zaczyna się niepokoić.
Lat 13: Jaś – król biologii szuka prawdy. Randkuje z dwiema dziewczynami, ale nie ma między nimi chemii. Jaś wygrywa wiele olimpiad naukowych i uważa się za najbystrzejszego chłopca na ziemi.
(...)
Lat 16: Utrata dziewictwa dla mężczyzny, którego kocha staje się oświecającym doświadczeniem. Jaś rozpoczyna długoterminowy związek z mężczyzną, który ostatecznie zmieni go do cna. Nawet po śmierci swojego chłopaka Jaś wciąż dziękuje mu za to, że był kimś kto nauczył Jasia być lepszym człowiekiem. (Robi się coraz ciekawiej Czarku, chyba idzie nieźle, prawda?)
Lat 17: Jaś Obieżyświat odwiedza ponad 20 krajów. Zdaje sobie sprawę, że kulturowa i językowa różnorodność jest piękna i postanawia pracować jako tłumacz w ONZ. Tato Jasia nie zgadza się i zamiast tego zmusza go do studiów medycznych. Nieszczęśliwy, Jaś porzuca stypendium na Uniwersytecie Brytyjskim i rozpoczyna studia w jednej z najlepszych szkół medycznych w Indonezji.
Lat 18: Jaś rozstaje się ze swoim chłopakiem, traci wiarę i powraca do Indonezji, aby żyć razem z siostrą. Tak rozpoczynają się ciemne lata życia...Zdepresowany student medycyny rozpoczyna szmacenie się. Dzięki jego zdolności do mówienia w ośmiu językach zalicza mężczyzn 23 różnych narodowości. Pomimo bycia postrzeganym w niektórych krajach jako nieletni Jaś rozpoczyna picie i palenie, żeby zapomnieć o bólu i zostaje dzikim zwierzęciem imprezowym ze średnią ocen na studiach 3,9 na 4.
Lat 19: Jaś zgadza się na powrót do domu rodziców jeżeli jego ojciec zaakceptuje Jasia warunki. Tato Jasia zgadza się. Jaś zaczyna życie w złotej klatce.
Lat 20: Po otrzymaniu informacji o śmierci w wypadku samochodowym jego byłego chłopaka (którego wciąż w sekrecie kochał), ten młody człowiek zdaje sobie sprawę, że z jego życiem naprawdę jest coś nie w porządku. Jaś kończy szmacenie się i odnajduje przyjemności w podróżach, literaturze, sztuce, uczeniu się, chórze i innych pięknych i wyszukanych rzeczach jakie przynosi życie. Jego prawdziwi przyjaciele pomagają mu być tak dobrym jak tylko może być i pocieszają go kiedy jest załamany. Wciąż jest zawodowym płaczkiem, wylewając co jakiś czas łzy za uśmiechniętą buzią, ale jest pewien, że słońce nareszcie wyszło zza chmur. I wiecie co...Jaś znowu się zakochał!!!Wszystko wygląda tak dobrze!!

Elvin – Piosenkarka z klubu nocnego Hugo’s. Swoim śpiewem wprawiała mnie w liryczne stany odrętwienia, ale wiem, że również inne osoby dostawały ciężkich ataków zachwytu. Kiedy się poznaliśmy powiedziała mi, żebym wpadł w poniedziałek, bo wtedy w klubie jest impreza dla studentów. I rzeczywiście, o ile w inne dni tygodnia w klubie jest raczej pusto o tyle w poniedziałki było inaczej. Tamtej nocy poznałem Amerykankę indonezyjskiego pochodzenia, która przyjechała do Indonezji na wakacje i była razem z sześcioma gejami. „Ayo Chris, dance!”, „Drink with us” – do mnie mówili. Kiedy zaczęli mnie obmacywać zacząłem na nich bardziej uważać. Niestety Elvin mieszkała w Surabayi – 80 km od Malang i szybko zakończyła śpiewanie w Malang.
Ostatni raz widzieliśmy się przy bramkach do poboru opłat dla pojazdów na lonisku w Surabayi, gdy czekałem na samolot. Chyba nigdy nie zapomnę naszego pocałunku, kiedy schowaliśmy się za murkiem (naprawdę ciężko mi było znaleźć jakieś bardziej odpowiednie i ukryte miejsce), a potem jakichś ludzi w samochodzie, którzy się zatrzymali i zaczęli coś na nas wrzeszczeć. Zasada kciuka mówi, żeby w takich sytuacjach udawać amerykańskiego turystę, ale że i tak nie wiedziałem o co chodzi to nikogo nie musiałem udawać. Od tamtego czasu tradycją stało się poznawanie nowych piosenkarek i piosenkarzy.

Vivit – tancerka w nocnych klubach. Pewnego razu zobaczyłem ją na scenie:
Spojrzałem na jej twarz – nice.
Spojrzałem na jej piersi – nice.
Spojrzałem na jej biodra – very nice.
Kiedy tak pewnego przedpołudnia usiedliśmy sobie na balkonie domu, w którym mieszkałem zanim zdążyłem powiedzieć „słoneczniki” Vivit dostrzegła dwie buzie wlepione w szybę znajdującego się jakieś 50 metrów dalej serwisu samochodów. Ich nosy nie chciały się od niej odlepić przez długi czas. W ogóle to czasami ciekawe uczucie przejść się jako odszczepieniec wśród shomogenizowanego ludu. Co prawda po pewnym czasie ma się to – wybaczcie mi mój francuski – w zupie, ale człowiek może chwilami się poczuć w pewien sposób wyjątkowo (w zależności od formy białka pozytywnie lub negatywnie).

Piłkarze – W Malang są dwie drużyny piłkarskie występujące w pierwszej lidze indonezyjskiej: Arema oraz Persema i – niestety - pierwsza z nich została mistrzem Indonezji przez co przez dwa tygodnie konwoje kibiców na motorach powodowały korki na ulicach. Kilku „Aremowców” spotkałem kiedyś w nocnym klubie. Byłem wtedy z Mem, Fi oraz jeszcze jedną Tajką i zostaliśmy zaproszeni, żeby się do nich przyłączyć. Jeden z piłkarzy chciał ze mną tańczyć, ale kilka razy odmówiłem. Kiedy częstowano mnie alkoholem odmawiać już nie wypadało i po wypiciu paru szklanek whisky dotarło do mnie poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Ponadto przy innej okazji zaznajomiłem się z Jaironem – brazylijczykiem grającym w Persemie, który w swojej karierze wizytował już kluby brazylijskie, serbskie, bośniackie, macedońskie, greckie i indonezyjskie. W obecnym sezonie jeśli wszystko poszło zgodnie z jego planami powinien znowu występować w Grecji. Generalnie futbolem indonezyjskim specjalnie się nie interesowałem, bo murawy stadionów przypominają Góry Świętokrzyskie, a poziom piłakrski jest taki, że jak Holandia na to patrzy to jeszcze bardziej się zapada. Przepraszam czytelników za zdjęcie.

Tajskie masażystki - Masażystki w Tajlandii często aktywnie walczą o klientów. Generalnie nie miałem ochoty na masaż, ale w końcu po paru minutach rozmowy na ulicy zgodziłem się przynajmniej usiąść razem z nimi przed salonem. Połączyliśmy nasze zasoby alkoholowe i oddawaliśmy się konwersacjom oraz wzajemnym dotykaniu. One thing led to another i wkrótce pomagałem dziewczynom zaczepiać nowych klientów. Najpierw zatrzymało się przy nas dwóch ziomków, którzy nie bardzo znali angielski, ale jeden z nich potrafił płynnie powiedzieć: Chcecie zobaczyć mojego penisa? Pomachał nim i poszli. Potem w dużej mierze dzięki mnie przyszły do nas dwa arabskie małżeństwa. Jeden z mężczyzn chciał masażu stóp. Niestety, ostatecznie nie wypaliło:
- Którą z dziewczyn pan sobie życzy? – zapytała go jedna z masażystek.
- Ja chcę jego.
W końcu zdecydowałem się na półtoragodzinny masaż, który muszę przyznać w przeciwieństwie do tego co mnie spotykało w Indonezji w ogóle nie przypominał torturowania i był od początku do końca przyjemny. Pożegnałem się, przeszedłem przez ulicę „rozpusty” w Patong, podziękowałem kilku prostytutkom, zajrzałem w parę miejsc, pogadałem z kilkoma osobami i poszedłem spać. Uznałem jednak, że mój pobyt będzie niepełny jeśli nie odwiedzę dyskoteki. Tak też uczyniłem następnej nocy.

Nuth - Poznaliśmy się w dyskotece Seduction. Jej 32-letni brat o jak się okazało
nieprzypadkowym imieniu Gai tak jak tajskie masażystki łapał mnie za przyrodzenie plus robił sobie ze mną „interesujące” zdjęcia. Nuth miała spory tatuaż na plecach i spełniła moją fantazję (a może raczej fetysz) o byciu z dziewczyną z kolczykiem w języku. W ciągu tych paru dni nasz związek był mocniejszy niż superglue. Nuth pracuje w salonie piekności codziennie od 12 w południe do 12 w nocy. W miesiącu ma dwa dni wolnego. Zarabia około 600 zł miesięcznie. Dla przykładu, w Indonezji w Malang: kasjerka w sklepie – 400 zł/miesiąc, młoda masażystka – 300 zł/miesiąc, tancerka w klubie nocnym – 35 zł/noc, nauczyciel angielskiego w liceum – 7-8 zł/1,5 godziny lekcji, pracownik w fabryce – 250-300 zł/miesiąc, serwerka w nocnym klubie – 400-450 zł + napiwki. Pod tym względem Polska nie wypada tak źle, prawda?
***
Kiedy kilka dni przed wyjazdem piłem wieczorem imbirową herbatę razem z Fi i jej/moimi znajomymi dziesięcioma lesbijkami dotarło do mnie, że Indonezja to może nie jest jednak wymarzone dla mnie miejsce do życia...

Ale czy polecam taki roczny wyjazd, żeby porozbijać się trochę po świecie? Pozwólcie, że ujmę to w ten sposób: Jestem zagorzałym katolikiem, który chodzi do kościoła w każdą sobotę i spowiada się w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca, a więc „Tak”, poleciłbym taki wyjazd każdemu.


10 komentarzy:

  1. Hehe, miałam taką samą sytuację, jak ty z Iką. Koleś nazywał się Ian i wysyłał mi setki jeśli nie tysiące esemesów, z których połowa była cytatami z Biblii, a druga połowa pytaniami w stylu "Jak się masz?", "Jadłaś już?" "Dobrze spałaś?". Przez kilka miesięcy nie chciał się ode mnie odczepić, a jak kompletnie go ignorowałam, to zaczął dzwonić na uczelnię, żeby się dowiedzieć, czy na pewno ma do mnie dobry numer...

    A tak ogólnie to zajebisty wpis :) Pozdrawiam
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. co to kurwa znaczy przepraszam za zdjecie

    OdpowiedzUsuń
  3. Zjebany wpis ale stety jest to jeden z lepszych na tym blogu wiec trzymaj tak dalej Krzysiu. Pamietaj ze nie marnujesz czasu pisac te `rzeczy` na pewno ktos to czyta np Ja. Nie przejmuj sie ze ludzie moga z ciebie drwic - to zazdrosnicy albo realisci. Zreszta kogo to obchodzi jak i tak za kilka tygodni pewnie zbanuja ci bloga. Powodzenia Krzysiu

    OdpowiedzUsuń
  4. Fascynująca opowieść z tej odpowiedzi wyszła.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ten wpis, żeby nie powiedzieć imponujący :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny wpis, miło się czytało

    OdpowiedzUsuń
  7. No i wyszło z tego prawdziwe życie.... albo raczej telenowela, bo każdy z opisanych w poście nadaje się na bohatera telenoweli;-P

    OdpowiedzUsuń
  8. 57 year-old Project Manager Standford Cameli, hailing from Igloolik enjoys watching movies like Benji and Netball. Took a trip to Kenya Lake System in the Great Rift Valley and drives a Ferrari 330 TRI/LM Spider. wiecej

    OdpowiedzUsuń