poniedziałek, 26 lipca 2010

Ona (ta jedyna)

Już kiedyś pisałem, że niektórzy uważają, że została stworzona dla ludzi używających kremy nawilżające do twarzy. I jeśli w tej chwili czytasz to w Wąchocku i nie wiesz co to są kremy nawilżające do twarzy to podpowiem, że pełnią one mniej więcej taką samą funkcję jak majonez na jajku. Jednak już nikt więcej o niej tego nie powie, ponieważ zaszły pewne zmiany, które zmieniły oblicze tego skutera. Mianowicie, wymieniłem lusterka, uchwyty kierownicy, założyłem nakładkę na wydech oraz dodałem w kilku miejscach naklejki. Po zmianach nadwozie jeszcze bardziej gwałci oczy skomplikowanym bełtem kolorów i kątów. Niemniej, wprowadzone modyfikacje nie wniosły żadnej praktyczności. Wręcz przeciwnie, nowe bezkompromisowe lusterka o awangardowym kształcie napewno dodają sylwetce dynamiczności, ale odkąd je zamontowałem musiałem nauczyć się jazdy bez ich używania. Niedość że są mniejsze to w dodatku w trakcie jazdy potrafią tak się obrócić, że mogę w nich odczytać godzinę z zegarka na nadgarstku. Tym samym ocierają się one o dzieło sztuki, gdyż nie mają praktycznie żadnej funkcjonalności.
***
Przygoda z jazdy skuterem po Indonezji to jedno z najlepszych doświadczeń jakie mnie tu spotkało. Wspinałem się na ponad 2000 metrów, pokonywałem górskie wertepy, płynąłem w obfitych deszczach, w korkach walczyłem z innymi uczestnikami ruchu o asfalt, jeździłem po chodnikach, pod prąd, pchałem gdy zabrakło benzyny.W czerwcu postanowiłem wyruszyć w ostatnią, ale zarazem najdalszą i najbardziej zuchwałą wycieczkę na moim motorze i pokonać trasę z Malang do Bali. Wielu pukało się w czoło, przynajmniej serwisant Yamahy, gdy powiedziałem mu, że chcę na skuterze pojechać na Bali wyprostował do góry kciuk. Sam byłem ciekaw jak to będzie wyglądać. Pokonywałem już dość dalekie trasy, ale zawsze jadąc sam na motorze. Tym razem miało być inaczej, bo w podróży, na siedzeniu pasażera towarzyszył mi pewien Francuz z Reunion Island (wyspa koło Madagaskaru) mieszkający obecnie w Sydney o ile nie studiuje w Montrealu albo nie jest na wymianie studenckiej w San Diego czy też jak do niedawna na programie AIESEC w Malang. Na własnym, pracującym jedwabiście jak dwanaście praczek skuterze jazda po Bali miała całkowicie inną jakość niż jazda na wynajętym tam szmelcu. Cudowne były to chwile. W drogę powrotną udałem się już sam. Wszystko wyglądało wspaniale tamtego dnia. Droga, motor i ja. Czując się niczym sułtan indonezysjkich szos oglądałem cudownie piękny zachód słońca, w którym wszystko – wierzchołek góry, morze jawajskie, most – wszystko było przesączone połyskującą ciemną pomarańczą jak gdyby jakiś specjalny rodzaj soku owocowego został wylany na to wszystko. Ustanowiłem wtedy osobisty rekord – 430 kilometrów z Kuty na Bali do Malang w trzynaście godzin wliczając w to postoje oraz prom z Bali na Jawę, co przełożyło się na bóle karku, pleców oraz charakteryzację a la murzynek Bambo. Bromo, Prigi, Balekambang, Papuma, Surabaya i inne – w sumie prawie 9000 kilometrów na moim skuterze.
Gdyby nie motor moja przygoda z Indonezją byłaby o 50% uboższa...
***
Każdy odpowiedzialny obywatel tego świata powinien posiadać dokument, który uprawniałby go do jazdy po drodze. Jest chyba oczywiste, że jazda po drodze to nie zabawa dla dzieci tylko poważna rzecz wymagająca umiejętności, znajomości przepisów drogowych oraz odpowiedzialności. I jeżeli ktoś decyduje się na jazdę bez prawa jazdy jest głupcem. No bo, zrobienie prawa jazdy to prościzna, prawda? Dlatego właśnie po dziewięciu miesiącach jazdy na skuterze bez prawa jazdy zdecydowałem się je kupić. Ok, skłamałem, wcale nie dlatego. Jak wynika z przepisów prawnych, osoba posiadająca zagraniczne prawo jazdy może je wymienić na polskie jeśli złoży wypełniony wniosek, zdjęcie, ksero prawa jazdy z tłumaczeniem na język polski przez tłumacza przysięgłego, dowód osobisty oraz wniesie opłatę, która wynosi mniej niż 100 zł. Ponadto jeżeli prawo jazdy zostało wydane przez państwo nie będące stroną konwencji o ruchu drogowym, czyli na przykład Indonezję, dodatkowym warunkiem jest zdanie egzaminu teoretycznego. Reasumując, można w całkowicie legalny sposób zdobyć polskie prawo jazdy i nie trzeba uczyć się na pamięć takich bzdur jak na przykład jak wrzucić piąty bieg albo jak ustawić lusterka. Dla mnie genialne! Jeśli się mylę to mnie poprawcie.
Prawdę powiedziawszy pomysł zdobycia polskiego prawa jazdy bez zdawania polskiego egzaminu praktycznego chodził mi po głowie już od dawna. Dokładniej rzecz biorąc gdzieś od momentu kiedy po raz ostatni go nie zdałem, czyli jakieś cztery lata temu.
W internecie można znaleźć informacje na temat możliwości zdobycia prawka w innych państwach. Podobno na topie są Wielka Brytania, Ukraina, Czechy i Cypr.
***
Wbrew pozorom kupienie prawa jazdy okazało się być nie taką prostą sprawą. Czyżby Indonezja szła w kierunku normalności? Hmm, oby nie. Moje pierwsze podejście polegało na tym, że poszedłem sam do kwatery głównej policji w Malang i powiedziałem, że chcę zrobić prawo jazdy. Na co oni, żebym przyszedł następnego dnia, bo okienko jest czynne do 12 i jest już zamknięte.
- No, ale jest dopiero 11:30 – odparłem.
- No, ale jest już zamknięte – usłyszałem.
Powiedziano mi, że muszę złożyć dokumenty i zdać test teoretyczny i praktyczny.
- Tak, tak, ale ja chciałbym zapytać o możliwość szybszego załatwienia tej sprawy, bez testów – powiedziałem trochę przymykając oczy i delikatnie obniżając mój ton głosu.
- O nie, nie da się. Trzeba pisać testy.
Kolejnego razu pojechałem z indonezyjskim znajomym, który miał mi pomóc, ale bez rezultatu. Wziąłem się więc w garść i zacząłem pytać po znajomych czy nie mają jakichś kontaktów w kwaterze głównej policji. Udało się i skontaktowałem się z policjantem, który tam pracuje i ma znajomego, który jak się wyraził być może mi pomoże. Weszliśmy do biura, gdzie wyrabia się zdjęcia i policjant do końca mi mówił, że kiedyś to tak można było, ale teraz to już jest niemożliwe i trzeba podchodzić do testów. Byłem jednak nieugięty i powtarzałem jak mantrę, że na testy to ja nie mam czasu oraz podałem mu mój prawdziwy motyw wyrobienia prawa jazdy. Po 45 minutach od wejścia do biura miałem w portfelu świeżutkie prawa jazdy na motor i samochód za niecałe 300 zł. Muszę przyznać, że za kierownicą w samochodzie z kierownicą po prawej stronie siedziałem do tej pory tylko raz kiedy pozowałem do zdjęcia w dżipie pod wulkanem Bromo (zobacz zdjęcie).
I tak zostałem posiadaczem indonezysjkiego prawa jazdy. A już dwa dni później musiałem użyć go po raz pierwszy na przystani promowej z Jawy na Bali. Potem jeszcze trzykrotnie w ciągu tygodnia musiałem je pokazywać. Cóż, good timing...