skip to main |
skip to sidebar
Początek
To był parny i duszny 15 sierpnia. W powietrzu unosił się zapach potu, a z okien można było dostrzec lekko powiewające palmy. Po czterdziestu siedmiu godzinach podróży blada twarz postawił niemniej bladą stopę w kraju destynacji. Wraz z nim w podobny sposób przybyła czwórka innych osób – o tej samej pigmentacji, aczkolwiek ze znaczącą różnicą fizjonomiczną. Odebrali bagaże i ruszyli do wyjścia.
- Hej, Mister!
- Przystojny!
- Chodźcie do nas! Chodźcie do nas!
Tak brzmiały pierwsze słowa, które usłyszeli z indonezyjskich ust. Byli to uśmiechnięci od ucha do ucha pracownicy kilku kantorów, którzy machali w ich kierunku swoimi członkami. Z twarzami przyklejonymi do szyby zachęcali do dokonania okazyjnej transakcji. Jako osoba szanująca obcą kulturę blada twarz im odmachał. Jako osoba starająca się pomagać innym blada twarz zdecydował się dokonać okazyjnej transakcji. Jako osoba bez rupii indonezyjskich przy duszy blada twarz nie miał wyboru. Z niemalże okrągłym milionem tubylczej waluty wraz z całą grupką zrobił jeszcze kilka susów i znalazł się u wyjścia terminalu, gdzie czekali już na nich rozweseleni indonezyjscy studenci gotowi odebrać ich z lotniska.
-Selamat datang di Indonesia! – zawołał jeden z nich.
Było ich pięciu, może sześciu. Nawet sułtan Brunei nie wysłałby do takiego zadania więcej niż dwóch osób. Indonezyjczycy jednak przejawiają kolektywne podejście do załatwiania spraw oraz do życia w ogóle, dlatego też mieli liczebną przewagę. Blade twarze zostały poczęstowane plastikowymi kubeczkami z wodą i zostali odprowadzeni do taksówek, które jechały w stronę centrum miasta.***Pewni ludzie twierdzą, że Dżakarta jest brzydka jak oliwka rzucona w sernik. Chociaż blada twarz nie chciałby spędzić w niej całego roku miasto okazało się być na pierwszy rzut oka nie aż tak złe jak o nim niektórzy mówili. Stolica kraju, w której mieszka około 10 milionów ludzi jest przykładem chaosu tak w ruchu ulicznym jak i w architekturze. Niektóre sytuacje na drodze wydają się być kuriozalne, a budynki często porozrzucane bez ładu i składu. Jak na kraj, którego wskaźnik PKB na mieszkańca w 2007 roku dał Indonezji 158 miejsce na świecie, Dżakarta może wręcz miejscami zadziwić przeciętnego Europejczyka liczbą nowoczesnych wieżowców oraz miriadami świateł dźgającymi wzrok. Okazuje się, że w mieście nie jest aż tak duszno i gorąco, żeby oddychanie sprawiało dużo trudności. Zaraz po wyjściu z lotniska cała piątka została spoliczkowana ciężkim uderzeniem powietrza, ale blade twarze dzielnie wciągały swoimi nozdrzami miejscowe cząsteczki gazu. Na tyle na ile blada twarz był w stanie zobaczyć miasto z okna samochodu, slumsy nie przykuwały uwagi aż tak jak pieprzyk na buzi Marylin Monroe.
Po przyjeździe do hotelu blada twarz docenił gest organizatorów w postaci 5-gwiazdkowego hotelu. Wraz z czwórką innych stypendystów wjechał na 22 piętro, odstawił swój bagaż i zaczął próbować pierwszych indonezyjskich specjałów. Gdy po posiłku kładł się na kanapie starał się nie myśleć o tym, że pięciu osobom muszą wystarczyć trzy łóżka. W końcu blada twarz zamknął oczy i zasnął.***Tak zaczęła się ta historia. A jak się potoczy? Zobaczymy...
też jestem ciekaw dalszej części historii. Super się czyta:D powodzenia! Marcin (comarch)
OdpowiedzUsuń